Ostatnie westchnienie

Zgłoszenie do artykułu: Ostatnie westchnienie

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Ojcze i matko kochana, ostatnie skreślam westchnienie,

Jakie ja mam tu powolne konanie, w tym Oświęcimie.

Więcej już nie będę mogła pisać, kochani rodzice,

Bo ciało moje kostnieje, wybladłe są moje lice.

Dym w usta moje nadchodzi od spalonego tu ciała,

Nie będę już do was pisać, nie będę już was widziała.

Daremne tu jest błaganie, w ludziach wygasło sumienie,

Jest to metoda niemiecka, tak uchwalona w Berlinie.

Tu krematorium, mogiłę dla wszystkich jedną, zrobiono,

A powiedz, żeś może chory, to cię z powierzchni zmieciono.

Głód, nędza i narzekanie, na deszczu w błocie leżenie

I ciało zbite od knuta, ach, jakie straszne cierpienie!

Bez wijatyka świętego umierać tu każdy musi,

Zaledwie westchnie: mój Jezu – gaz go w komorze udusi.

Żar piekła przygotowany, gdzie ludzkie ciała się palą,

Popioły w lasy wywożą, gdzie wiatry ich rozwiewają.

Rodziny porozłączane, a nawet dzieci od matki,

Szukają swego tatusia, kiedy powróci do matki.

Ach, wy, panowie esowcy – wołają dzieci stroskane –

Powiedzcie, gdzie jest mamusia! Ich oczka łzami zalane.

Potwory w tym ludzkim ciele nie mają żadnej litości,

Kopie i biczem okłada, ciało odpada od kości.

Tak giną polskie narody, tak giną Ojczyzny dzieci,

Zmiłuj się, ach, Boże drogi, kiedy nam słońce zaświeci?

Odarta Polska z laurów, zniszczona ludzka fortuna,

Zdziesiątkowani mężczyźni, w rozpaczy jest każda żona.

Żegnam was, ojcze i matko, módlcie się za moją duszę,

W gazowej komorze córce już resztki życia ukrócą.

Żegnam cię, siostro i bracie, żegnam was wszystkich w rodzinie.

By Polska nasza powstała, na morzu okręt niech płynie.

Żegnaj mi, Ojczyzno miła, i wzmocnij potężnie ducha,

Aby się wkrótce rozwiała potworna ta zawierucha.

Niechaj znów Ojczyźnie naszej z wysoka słońce zaświeci,

W więzieniach i po obozach, by nie męczyli naszych dzieci.[1]

Bibliografia