Oszuści boso biegają po placu
W moim mieście znowu spokój
Jeszcze raz lato inaczej
Skrzydła rozkłada swoje
Ja – ja ruszam do pracy
Malarze nisko cenią swoje obrazy
Niektórzy zaczęli nawet rzeźbić
Zabrakło drewna na wyrób ołtarzy
Tak jak miejsc sennych
W izbach – w izbach obłąkanych
Moi przeciwnicy gorączkowo pracują
Czas im przecieka przez rzadkie palce
Moja intuicja nade mną czuwa
Wbijam kolejne igły w lalki
I świat – i świat się rozmywa
Świat się rozpływa[1]
1. |
http://bigday.pl/pdf/dzien3_teksty.pdf |
2. |