Zgłoszenie do artykułu: Pa...aa...aa

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Te kartki były kiedyś białe

Jak dobry biały ser

Zanim pochylił się nad nimi

Pan pisarz Juliusz Verne.

I ruszył dookoła świata,

W osiemdziesiąt dni

Włóż jego książkę pod poduszkę.

Niech podroż Ci się śni.

  Więc śpij

  I w swoim zasypianiu

  Dziś pobij rekord świata,

  Opowiesz jutro przy śniadaniu,

  Kto w niebo z Tobą wzlatał...

  Czy był to Sindbad na dywanie,

  Czy może Piotruś Pan?

  A teraz zaśnij już kochanie,

  Pa, aa, aa...

Te kartki były niezmącone

Najmniejszym nawet wersem

Zanim pochylił się nad nimi

Pan Christian Jan Andersen.

I już dziewczynka z zapałkami

Ujmuje Cię za serce.

Wiesz, umówiłam Wam spotkanie

W magicznej snu kropelce.

  Więc śpij...

Te kartki były kiedyś głuche

Jak smutny wulkan Etna,

Zanim pochylił się nad nimi

Z uśmiechem pan Jan Brzechwa.

I nagle mu zadrżała ręka,

Na kartce kleks się mienił!

– To mądry kleks – pomyślał sobie.

– Trafi do... Akademii!

  Więc śpij...[1]

Bibliografia