Te kartki były kiedyś białe
Jak dobry biały ser
Zanim pochylił się nad nimi
Pan pisarz Juliusz Verne.
I ruszył dookoła świata,
W osiemdziesiąt dni
Włóż jego książkę pod poduszkę.
Niech podroż Ci się śni.
Więc śpij
I w swoim zasypianiu
Dziś pobij rekord świata,
Opowiesz jutro przy śniadaniu,
Kto w niebo z Tobą wzlatał...
Czy był to Sindbad na dywanie,
Czy może Piotruś Pan?
A teraz zaśnij już kochanie,
Pa, aa, aa...
Te kartki były niezmącone
Najmniejszym nawet wersem
Zanim pochylił się nad nimi
Pan Christian Jan Andersen.
I już dziewczynka z zapałkami
Ujmuje Cię za serce.
Wiesz, umówiłam Wam spotkanie
W magicznej snu kropelce.
Więc śpij...
Te kartki były kiedyś głuche
Jak smutny wulkan Etna,
Zanim pochylił się nad nimi
Z uśmiechem pan Jan Brzechwa.
I nagle mu zadrżała ręka,
Na kartce kleks się mienił!
– To mądry kleks – pomyślał sobie.
– Trafi do... Akademii!
Więc śpij...[1]