Jakie to teraz czasy nastawają,
Że mężowie żony, dzieci zabijają.
I pan Wiśniewski zabił żonę swoje,
Którzy od pobrania nie żyli oboje.
W niedzielę w południe o pierwszej godzinie
Ubieraj się Jadziu, bo pójdziesz w gościnę.
Ach mój Janeczku, nie mogę iść z tobą,
Bo ty masz kochankę, co chodzi za tobą.
Ach moja Jadziu, ja jej nie ślubował,
Tylkom twą rączkę ściskał i całował.
Wziął ci ją, wziął ci od ojca, od matki,
I zaprowadził do swej własnej chatki.
Tam w tej chateczce bił ją i katował,
Już nie pamiętał, że on jej ślubował.
Pani Wiśniewska jeszcze nie skonała,
Jeszcze dni parę w szpitalu leżała.
Przyszli łapacze z dwoma stróżamy
Ubieraj się Wiśniewski, bo pójdziesz w kajdany.
Ach moi panowie, ja nie winowajca,
To nie ja, Wiśniewski, swojej żony zdrajca.
Ulica Kościelna, numer domu trzeci,
Zabił pan Wiśniewski żonę, troje dzieci.
Ach ojcze nasz, ojcze, nie zabijaj mamy,
Nie róbże nas, nie rób, dzieci sierotami.[1]