Droga się sama ściele pod stopy,
kiedy kompania wyrusza w marsz.
Dudnią podkute buty piechoty,
aż echo gromkie w olszynach gra.
Czy to w szarugi, czy to w upały,
piechur ma zawsze wesołą twarz,
chociaż od słońca mundur spłowiały,
chociaż od deszczu zrudziały płaszcz.
Piechota idzie, piechota!
w olszynie liść zatrzepotał,
dudni echem pusty trakt,
kłęby pyłu niesie wiatr,
gdy piechota idzie, piechota, piechota.
Nie zapomniały piaski wybrzeża
i nie zapomniał Pilicy brzeg,
jak to w ataku grała pepesza,
kiedy nasz piechur seriami siekł.
Tu repetował broń po wystrzale,
tam się pod bunkry z granatem kładł,
jeszcze do dziś na Pomorskim Wale
trawą nie zarósł transzei ślad.
Piechota idzie, piechota!
Przez rzeki, piaski i błota.
Pod butami chrzęści piach,
kłęby pyłu niesie wiatr,