Był kapitan dzielny chwat,
który zwiedził cały świat,
w jego żagle dmuchał wciąż morski wiatr.
Nieraz tonął na dnie mórz,
nieraz ginął w czasie burz,
wtedy śmiał się, pogwizdywał, no i już!
A gdy coś trudno znieść
śmiał się znowu i zaczynał swoją pieśń:
Panem mórz tylko ten z nas zostanie,
kto odważną i wesołą ma twarz!
Pokaż więc, żeś tu zuch, kapitanie,
jak banderę wciągnij uśmiech na swój maszt!
Ale raz, gdy morski prąd rzucił go na obcy ląd,
wielka miłość przyszła doń, nie wiem skąd...
I kapitan, dzielny chwat,
zaczerwienił się i zbladł,
bo zrozumiał, że tym razem to już wpadł.
Zgubił śmiech, w oczach nikł,
lecz mu piosnki nie zaśpiewał wtedy nikt: