Ref.
Tyle rzeczy mnie, kurczę, w tobie złości.
Tyle rzeczy mnie, kurczę, mierzi w tobie.
Tyle rzeczy, że aż czasem wprost nie wierzę.
Tyle rzeczy, że aż czasem wprost nie mogę.
Spodnie zmięte, niezłożone i na sofie
Chociaż temat ten nam przecież ciągle wraca.
Kubek brudny koło łóżka i ten rower
Co korytarz cały mały nam zagraca.
Ten twój nawyk, że szuflada wciąż otwarta.
Ten twój nawyk, że zamknięte wciąż pytania.
Ten twój nawyk, że okruchów pełno w łóżku.
I ta niechęć zaprzestania w śnie chrapania.
Że jak zjesz, to tam gdzie jadłeś – brudny talerz,
Że w łazience, oczywiście – deska w górze,
Że jak sklep, to tylko lista, nic od siebie,
Że w rocznicę, co rok bez zmian: jedną różę.
Prosto z mostu, magii nawet odrobiny,
Brak inwencji, brak domysłów, inicjatyw.
Na pytanie „Co tak milczysz?” jakiś pomruk,
Ten sam pomruk na pytanie „Jak tam w pracy?”.
Brak ochoty na spacery przy księżycu.
Przy kolacji z mą rodziną ziew za ziewem.
Jakiś bilet, tak sam z siebie, do teatru?
Nie ma mowy, przecież: „Co tam lubisz, nie wiem.”
Żebyś jeździł trochę chętniej do mej matki!
Żebyś krzesłem tak nie jeździł, jak coś piszesz!
Byś pamiętał me zwierzenia z detalami -
Nie ma mowy, przecież: „Serio, pierwsze słyszę”.
Ten twój zwyczaj nieściągania brudnych butów,
To że prosić muszę zawsze milion razy,
Że komplement to słyszałam w zeszłym życiu,
„Wszystko jedno” wypisane na twej twarzy,
To do szału mnie codziennie doprowadza,
Sprawia, że od rana chodzę tak wkurzona,
Że się cieszę, że cię widzę tylko w czwartki,
Całkiem nie wiem, jak to znosi twoja żona![1]
1. |
Kabaret PUK |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |