Oto mamy początek lata
I początek kolejnych wakacji,
Pojedziemy w różne strony świata,
Dojedziemy do różnych stacji –
Do Paryża i do Kocmyrza,
Do Kijowa, do Pruszkowa być może...
Zawiadowca z lizakiem się zbliża,
Mój Boże...
Jest uroczo, przykro tym niemniej,
Rozpaczliwie, chociaż przyjemnie.
Oto mamy początek lata,
Coś zaczyna się, więcej się kończy,
Powiesiła się niejaka Beata,
Lecz ją odciął niejaki Pstrokończyk.
Ząb jej wybił (prawą szóstkę górną)
I przepraszał, i nazwał ją durną.
– Coś zrobiła ty, głupkowata?
– A, bo mamy początek lata,
Jest uroczo, przykro tym niemniej,
Rozpaczliwie, chociaż przyjemnie...
W radio właśnie śpiewa Okudżawa,
Całe miasto w upale się smaży:
– No, to sobie pobiegamy po trawach,
No, to sobie poleżymy na plaży...
Taka fajna była nasza klasa
I już nie ma jej. Wszyscy na wczasach.
Kukuruźnik nad rynkiem lata,
A gołębie nad pałacem biskupim.
Oto mamy początek lata
Wymarzony, straszny i głupi.
Wolę wrzesień, gdy wszyscy wracają,
Gdy pociągi częściej przy- niż od- jeżdżają,
Gdy się kończą lasy i trasy,
Gdy się łączą licealne klasy,
I Pstrokończyk znów jest z Beatą,
I się martwi kolejną ratą,
I niech nawet śpiewa Okudżawa –
To już wtedy całkiem inna sprawa,
Już nie robi z tata wariata
Ten cholerny początek lata,
Gdy uroczo jest, przykro tym niemniej,
Rozpaczliwie, chociaż przyjemnie...[1]
1. |
Waligórski, Marek |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |