Żyje sobie w dalekiej Australii
mały misio o nazwie koali,
Bardzo dobrze powodzi tam mu się,
żyje wciąż na eukaliptusie.
Zjada liście w ogromnych ilościach
i cieplutko robi mu się w kościach,
Bo w tych liściach eukaliptusowych
jest zawarty sok alkoholowy.
Więc koala od narodzin aż do zgonu
nieustannie jest pod wpływem samogonu.
Eukaliptus delikatny wprost nieznośnie
nigdzie indziej na świecie nie rośnie.
I dlatego w żadnych zoologach
nie zobaczysz koali za boga.
Bo gdy miś eukaliptusa nie zżera,
to trzeźwieje, smutnieje i umiera.
Ja tym nie mniej wciąż ufam i wierzę,
że tu u nas wyżyłoby to zwierzę.
Można by je rozmnożyć po lasach,
dać każdemu do łapki pół basa.
W drugą łapkę dać kawałek
śledzia i by sobie tak na sośnie siedział.
Bo koala to polski niedźwiadek
do Australii trafił przez przypadek.
Przyjedź misiu, do nas przyjedź, przestań wzdychać,
tu się znajdzie dla ciebie zagrycha,
Tu się znajdzie i piwko i seta,
jakaś fucha i jakiś półetat.
Dużo kumpli, mało obowiązków,
parę złotych na składki w związku.
Co rok wczasy, a na starość renta
– niech się koala po Australii nie pęta.
Niech nie gania po dżungli koala
i paskudnych liści nie wtranżala.
Niech przybierze nazwisko stateczne
– nie Kowalski, Koalski - powiedzmy,
I niech kwitnie od Tatr aż do Gdańska
koalicja polsko - koalańska.
Inni może z małpy powstali,
a Polak powstał z koali.[3]
1. |
|
2. |
|
3. |
http://www.romangerczak.pl |