Znasz mnie już przecież
od kilku dni.
Wynoszę śmiecie,
przynoszę bzy.
Z mamą się zgadzam,
psa wyprowadzam
i z bratem jestem na ty.
Tak sielankowo
mijają dni,
a jednak spokój
coś mąci mi.
Więc jakem Adam,
tu ci przedkładam
moją petycję, która brzmi:
Pozwól mi się pocałować,
nie mów ciągle: nie!
Dojść nie dajesz mi do słowa
i traktujesz źle.
Znów nie klei się rozmowa,
znów odwagi brak...
Pozwól mi się pocałować,
przecież to niewiele tak!
Ty jesteś głucha
na moje łzy
i brata słuchasz,
choć ze mnie drwi.
Z mamą się zgadzasz,
psy wyprowadzasz
i znów mi pokazałaś drzwi.
Ale poczekaj,
nadejdzie dzień,
gdy pod swym oknem
nie znajdziesz mnie.
Więc nim się zmyję,
złap mnie za szyję,
ostatnią szansę daję ci.
Pozwól mi się pocałować,
nie mów ciągle: nie!
Dojść nie dajesz mi do słowa
i traktujesz źle.
Znów nie klei się rozmowa,
znów odwagi brak...
Pozwól mi się pocałować,
przecież to niewiele tak!