Czasza niebios jasna i czysta,
Świerszcze grają w lnie i peluszce,
Rolnik-homoseksualista
Przysiadł sobie na chwilę przy dróżce.
To on pierwszy się zdecydował,
Przedtem tego nie było na wiosce...
Ech, dziedzina trudna i nowa,
Ech, niełatwo wprowadzać postęp...
Nie wydzierży, kto mdły i słaby,
Nie wprowadzi tutaj Europy,
Gdy w dodatku ciągnie go do baby,
A powinno go ciągnąć na chłopy!
Zniechęcony jest i rozbity –
Ot, jak wczoraj mrugnął na Michałka,
To Michałek, cholerny prymityw,
Mu odmrugnął i w krzyk: – Jest gorzałka?
Gdy zaś Wojtka pogładził w przelocie,
W oczy mu przy tym patrząc łagodnie,
Wojtek zaraz na niego: – Ty młocie,
Ręce sobie wycieraj w spodnie!
Z Jaśkiem także nie wyszła rozmowa –
Przez godzinę gadał do miernoty,
Że tendencja ogólnoświatowa,
A ten naraz: – Ty, pożycz sto złotych!
Henio, bydlę płochliwe i durne,
Usłyszawszy o tych nowych stylach
Jęknął: – Nigdy! Jaż od tego umrę!
I do lasu dał natychmiast dyla...
...wiejski dzionek zakwitał szeroko,
Rolnik w sobie żal i gorycz zdusił,
Splunął, mruknął: – Kit wam wszystkim w oko!
Po czym z ulgą pobiegł. Do Magdusi.[1]
1. |
Waligórski, Marek |
2. |
http://waligorski.art.pl |
3. |