U krańca wsi w samotnej ogrodzeniu chaty
stanął dziś sztab kwaterą, w godzinę po świcie...
Wokoło góry, lśniące szczytami w błękicie,
stały w bladych kolorach zimowej swej szaty.
W ciszy oczekiwania wraz czujem to skrycie,
że tam gdzieś bój się toczy krwią naszą bogaty
A wtem... Jak znak w dalekie rzucony gdzieś światy
rozniosło się po górach pierwszych armat bicie.
Drgnęły serca żołnierzy na dźwięk ten znajomy...
Dłoń rękojeść pałasza już ściska zawzięcie,
po licach blask zapału przeleciał widomy...
Przechodzim myślą – bitew znanych rozpoczęcie –
pola – które tak żywo pamięć nasza chowa: