Co dzień z mego stanowiska,
Polan, róg bazaru,
widzę rano, jak przeciska
się do pracy naród.
Widzę ludzi, jak się spieszą
cali zlani potem,
no i myślę, że najlepszą
wybrałem robotę.
Od poniedziałku aż po poniedziałek
z uporem haruje ferajna,
a ja wstaję rano, poprawiam przedziałek,
poprawiam przedziałek i – fajrant.
A ja wstaję rano, poprawiam przedziałek,
poprawiam przedziałek i cześć!
Tak z tytułu mej pozycji,
jak i doświadczenia,
maiłem wiele propozycji
nie do pogardzenia.
Mogłem nosić z dumną miną
kazionne fufajki
i na przykład w rzeźni świniom
opowiadać bajki.
Lecz każda praca, czy duża czy mała,
wydaje się zbyt jednostajna,
gdy z drugiej wystarczy przedziałek,
poprawiam przedziałek i – fajrant.
Gdy z drugiej strony wystarczy przedziałek,
poprawiam przedziałek i cześć!
Jeden naród jest pod słońcem,
co ma takie hobby,
że wydawać lubi forsę,
zanim ją zarobi.
Tata z mamą i wuj z wujem,
trzeba czy nie trzeba,
tak jak umie, kombinuje
na kieliszek chleba.
Od poniedziałku aż po poniedziałek
z uporem haruje ferajna,
a ja wstaję rano, poprawiam przedziałek,
poprawiam przedziałek i – fajrant.
A ja wstaję rano, poprawiam przedziałek,
poprawiam przedziałek i cześć!
Co dzień z mego stanowiska,
Polan, róg bazaru,
widzę rano, jak przeciska
się do pracy naród.
choć kpią ze mnie w żywe oczy
i szydzą do woli,
mnie to nie zaskoczy,
ani nie zaboli.
Choćby przede mną stanęli trzej wieszcze
i rady dawali wspaniałe,
a ja się nie zmienię, dopóki mam jeszcze,
dopóki mam jeszcze przedziałek.
A ja się nie zmienię, dopóki przedziałek,
dopóki przedziałek wciąż mam![2]