Przy dolinie rzeczka płynie,
szeroki liść na kalinie.
Jeszcze szerszy na jaworze,
nasz Jasieniek w polu orze.
Orze, orze ogląda się, gdzie
siostrzyczka kózki pasie.
Pasła, pasła, pogubiła,
sama biedna zabłądziła.
Lecą kózki do zagrody,
bo dosyć mają swobody.
Gdy je Kachna zobaczyła,
to z radości podskoczyła.[1]