Ona:
Spotkałam go raz na Montmartre,
Taki samotny, miły pan
Teczka, parasol i melonik
Na gwiazdy patrzył zamyślony
On:
Świeciły gwiazdy, mówi pani?
Ja świata nie widziałem za nią
Tylko mąciła nastrój jakaś
Kotłowanina obok w krzakach.
Ona:
Odgłosów ssania i siorbania
Savoir-vivre przecież zabrania
Jęki i szloch to też dysonans
I czułam, jak uczucie kona
Razem:
Potworne wycie nieszczęśnika
Z którego cała krew wysika
Też romantycznie nie nastraja
Poczułem, więc, że muszę działać
Ona:
Porzucił teczkę i melonik
Pustą ulicą w noc pogonił
Zostałam sama obok krzaków
Hej, jesteś tam jeszcze chłopaku?[1]
1. |
Kołaczkowska, Joanna |
2. |