Przyjedź, mamo, na przysięgę,
zaproszenie wysłał szef.
Syn ci wyrósł na potęgę,
przyjedź, zobacz, twoja krew.
Mundur na mnie
jak ulany,
tęsknią do mnie
ładne panny
i czekają, i wzdychają och i ach!
A ja mamie, proszę mamy, biję w dach.
Może będę na peronie
i przywitam mamę sam,
albo spotkasz mnie w rejonie,
pewnie warta będzie tam.
Bo u bramy,
proszę mamy,
stoi chłopak
malowany.
Jego spytaj, broń nabita, pytać strach!
Lecz on mamie, proszę mamy, bije w dach.
Służba cię na obiad prosi,
kucharz dobrze o tym wie,
jakich miłych przyjmie gości,
co nam poda, to się zje.
Kucharz daje
wciąż to samo,
ale tremę
ma przed mamą,
więc po zupie chciałby upiec nawet schab.
Kucharz mamie, proszę mamy, bije w dach.
Na przysiędze, trudna rada,
będzie sztandar, nie roń łez,
niech ci serce podpowiada,
jaki żołnierz syn twój jest.
Potem mamę
cmoknę w rękę,
poprowadzę
jak panienkę.
Czy wierzyłaś, czy marzyłaś o tym w snach?
Wojsko mamie, proszę mamy, bije w dach![2]