Wśród krzyżów cmentarnych w ruinach kościoła
Zagnieździł sią puszczyk sprzymierzon z upiorem,
Gdy słońce się skryje i w noc i wieczorem
On smątnie woła: pójdź! Pójdź! Pójdź!
Śpiew jego żałosny w północnej zaciszy
Postrachem i drżeniem wieśniaków przenika,
Bo śmierć zwiastuje każdego,
Kto słyszy wołanie puszczyka: pójdź! Pójdź! Pójdź!
Gdy starzec stuletni pospieszyć nie zdoła,
Przechodzi strwożony około cmentarza,
Bo puszczyk z ruiny donośnie nań woła!
Aż echo powtarza: pójdź! Pójdź! Pójdź!
Wieśniaczka przy pracy, gdy wraca z wieczora,
Unosząc na raku maleńkie swe dziecię,
Ucieka co siła, bo czyha na życie
Przyjaciel upiora: Pójdź! Pójdź! Pójdź!
Młodziutka sierotka przybiegła od sioła,
Och ona się jedna upiorów nie boi
I we dnie i w nocy przy grobach wciąż stoi,
Choć puszczyk woła: pójdź! Pójdź! Pójdź!
Została, oczęta jej łzą się zrosiły,
Szli ludzie, co chcieli wziąć biedną do sioła,
Nie bójcie się, rzekła, to matka z mogiły
Swą donie tak woła: pójdź! Pójdź! Pójdź![1]
1. |
Adamski Walerjan, Polski śpiewnik narodowy z melodiami, wyd. 2, Poznań, Księgarnia i Drukarnia św. Wojciecha, 1919, s. 77, 78. |