W racławickiem polu
Świecą ranne rosy,
Migają się w jasnem słonku
Kosynierskie kosy.
Migają się kosy,
Nikt nie liczy wroga;
Choć go będzie sto tysięcy
Pójdziem w imię Boga.
Święconą szablicą
Pan Kościuszko skinął,
Jak orzeł w dwoje skrzydeł,
Wojsko swe rozwinął.
Runęli na wroga
Jeden raz i drugi,
Nakryło się pole trupem,
Krwi spłynęły strugi.
Widzi pan Kościuszko
Te nieszczęsne boje,
Tak zakrzyknie: –„dalej za mną,
Kosyniery moje!”
I z pośrodka skrzydeł
Jak orzeł się wzbija,
A lud za nim z wielkim krzykiem:
– Jezus i Maryja!
Pędzi pan Kościuszko,
Za nim wiara cała;
Nakryły ich ogniem, dymem,
Te grające działa.
Aż wódz z dymów krzyknie:
– Ejże, moje chwaty!
Który tam z was gardziel zatka
Piekielnej harmaty?
Wnet skoczy na wały
Zuch, Bartosz Głowacki,
Gołą ręką brać te działa,
A z nim Stach Świstacki.
Zlękli się wrogowie
Tak wielkiego męstwa,
Otrębują odwrót sobie,
A nam pieśń zwycięstwa.[1]
1. |
Barański, Franciszek, W górę serca!: drugi zbiór pieśni narodowych i patriotycznych. Cz. 2, Słowa, Lwów, Warszawa, Księgarnia Polska, 1920, s. 32. |