Zgłoszenie do artykułu: Relaksik

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Jeden pan to brał urlop w marcu,

Nie wyjeżdżał w Tatry ani w Sudety,

Tylko chodził po miejskim parku

I zaczepiał słownie kobiety.

Przy czym „starty” i „ekstramocne”

Co śmierdziały paskudnie kurzył,

A gdy przyszły godziny nocne,

To powiadał: – Alem sobie użył!

Na kolację zjadał kotleta,

Z czego grubiał w sposób bezwzględny

I do łóżka właził w skarpetach,

Zapomniawszy przy tym umyć zęby.

Znowu palił, popiół w buty narciarskie

Postawione przy łóżku sypał,

Czytał szmirowatą powieść Czarskiej,

Gasił światło i mocno zasypiał.

A mówiono, że czasem gdy zgasił

I udawał że zapadł w sen twardy,

Jedna pani podejrzanej maści

Się wkradała do jego mansardy...

A nazajutrz rano urlopowicz

Szedł do kiosku żeby kupić salceson

I nie kłaniał się sąsiadowi

I się za nim wlokły sznurki od kaleson,

I miał strasznie wymięte spodnie

Na kolanach wydęte jak żagle,

I mijały tak te dwa tygodnie,

I ten urlop się kończył nagle...

I w marcowy poranek mglisty

Po solidnym i mieszczańskim śniadaniu

Ten osobnik wygolony i czysty

Szedł do pracy w schludnym ubraniu,

I się kłaniał wszystkim kapeluszem

I na babki uwagi nie zwracał,

I nie słyszał nikt jak szeptał w duszy:

– Byle dotrwać do przyszłego marca![1]

Bibliografia

1. 

Waligórski, Marek
Prywatne archiwum Marka Waligórskiego – syna Andrzeja Waligórskiego.

2. 

Kozłowska, Agnieszka
Wywiad Agnieszki Kozłowskiej z Aleksandrem Grotowskim przeprowadzony 7 września 2018.