Widzę nasze rozstanie w tamtą wrześniową noc
Rąk ostatnim podaniem podarowaną moc.
Nie wiem jaka samotność, jaki cień na mnie padł,
Nikt nie mówi do mnie – lecz odtąd
Szepcę wciąż ku tobie przez świat:
Idę, idę ciągle w twoją stronę
Przez gościńce nie zmierzone,
Przesmykami polnych dróg.
Idę – nie liczone mijam lata,
Aby gdzieś na końcu świata
Stanąć wreszcie u twych stóp.
Wiatr liście targa – na niebie chmury lodowe,
Pochylam odkrytą głowę w zamęty burz i huk!
Wiem, że znajdę cię wśród dróg miliony
Choćby świat był nieskończony,
Nieskończony tak jak Bóg!
Lećcie białe gołębie w wichru okrężny świst,
Nieście wśród niebnych głębin mój niepisany list,
Niebo już odtajało, wiosny otwarte dnie,
Ze skrzydeł swych śnieżno białych
Otrząśnijcie tam słowa me, że –
Idę, idę ciągle w twoją stronę...[1]