Pod chajrem i bez blagi, mnie żyć nie daje swat
Największe już posagi mnie nóżki na stół kładł.
Na najfajniejsze partje pogardy robię gest
Aż dziwią się i krzywią się, pytając: co jest?
Sardinenfisz, Sardinenfisz,
O jakich kobiet pan właściwie śnisz.
Pan jesteś straszny grymas,
A nawet powiem hyś.
Sardinenfisz, Sardinenfisz
O drogę pytasz, czy po prostu kpisz
Ci się żadna nie podoba.
Czyż to możliwe, czyż?
A mnie choć góry złota syp,
Ja mam swój typ, sportowy typ,
Chcę zamiast salonowych lal
Sportówkę z ciałem tak jak stal
Sardinenfisz, Sardinenfisz
Jest jak mnie widzisz, tak mnie pisz.
Bo u mnie sport to jest noblesse oblige
I teraz już pan wisz!
Ja nie wiem, czy z powodu że mam swój sex appel
Kobietki jak do miodu lgną do mnie na sto mil.
Mnie obrywają dzwonki, ślą listy, wonny kwieć...
Ja stawiam się, odmawiam się
Mnie każda chce mieć.
Sardinenfis, Sardinenfisz,
O jakich kobiet pan właściwie śnisz....[1]