Sprzuntnyliśmy zboze
od górków do górków,
a teros prosimy
o becke ogórków.
Sprzuntnyliśmy zboze
od końca do końca,
a teros prosimy
o izbę do tońca.
Sprzuntnyliśmy zboze,
w snopy powiunzali,
dzisioj na dozynki
ześmy przyjechali.
A i tyn nas sołtys
to sie tak unosi,
jak pinindzy ni mo
o pozycke prosi.
A tyn nas nacelnik
mo kłopotów wiele,
bo musi pracować
nawet i w niedziele.
A un nom pracuje
i runk nie załuje,
a do budowy
ludzi wynajmuje.
Dobrze jest planować,
a gorzy pracować,
jesce wincy trudu,
by coś wybudować.
Jus sie sybko kóńcy
ta nasa zabawa,
teros wos prosimy
bijcieze nom barwa.[1]
1. |
Dekowski Jan Piotr, Łuczkowski Jan, Pieśni dożynkowe w Polsce środkowej, Łódź, Łódzki Dom Kultury, 1990, s. 73. |