Słoneczny żar się z nieb leje,
Warszawa cała już od rana pustoszeje,
do ciężkich pięt się asfalt lepi
i nawet lodziarz nie ma siły cię zaczepić.
Narzeka cieć: Och, dolo mojaż!
A ja z kolegą łapię wędkę i sakwojaż
i gnam przez miasta pył i kurz
tam, gdzie przy moście czaka już
statek do Młocin, statek do Młocin,
dokoła Wisła w słońcu srebrzy się i złoci,
a ty za poręcz, bracie, łap,
i pchaj, z innymi się przez trap.
Wpierw dwie panienki i szkrab z kokarda,
i grubas, który ciągle jaja je na twardo,
i komuś w przejściu uwiązł teść,
lecz się przepchało go i część!
Panie, gruby! Ile ludzi tym statkiem jedzie?
Dużo, co?
To pan właśnie mnie musisz te skorupy
za kołnierz rzucać?
Oj, nieładnie!
A czasami od wielkiego święta
się zdarza, że na brzegu dmie orkiestra dęta,
gdzie ten i ów ma kwaśną minę,
gdy naprzeciwko ja z kolesiem jem cytrynę.
I para w ruch, syrena wyje,
oddycha człowiek pełną piersią, wie, że żyję,
orkiestra gra ostatni tusz,
a potem w rejs wyrusza już
statek do Młocin, statek do Młocin,
to jest atrakcja, jakich mało, moi złoci.
Już dwie panienki z buzią w ciup
opalać poszły się na dziób.
A ja z kolesiem, dwa wilki rzeczne,
panienkom tym spojrzenia ślemy niebezpieczne,
a jak za burtę wypadł teść,
się wyłowiło go i cześć!
– Teściu, teściu, żyjesz?
– Oj, żyję, ale co to za życie, o jej!
Zapada zmierzch, a ja z kolegą
wiem, że panienki dwie pracują u Bliklego,
i myślę już całując rączki,
że przy okazji trzeba będzie wpaść na pączki.
A obok gość po kilku piwach
narzeka: Panie, coś tym jachtem strasznie kiwa.
kapitan woła: Cumy rzuć!
I już przestaje fale pruć
statek do Młocin, statek do Młocin,
wielka atrakcja dla dorosłych i dla dziatek.
Wysiada już z kokardą szkrab,
znów trzeba teścia pchać przez trap.
Panowie, panie, to nie są kpiny,
na letnie dni po prostu nie ma jak Młociny!
To dla mnie życia urok, treść –
i tylko teścia trzeba nieść.
statek do Młocin, statek do Młocin,
wielka atrakcja dla dorosłych i dla dziatek.
To życia urok, życia treść,
do Młocin statek, no i cześć!
Panowie, panie, to nie są kpiny,
na letnie dni po prostu nie ma jak Młociny!
To życia urok, życia treść,
do Młocin statek, no i cześć![1]