Tam, gdzie się bulwar z aleją spotka,
A z kabaretem operetka
Przychodzi w soboty bardotka
Do baru „Szalona krewetka”
Zamawia absynt z rumem,
Gotówką zawsze płaci
I się zachwyca tłumem
Kolorowych postaci
Żandarmem, który pokarmem
Dokarmia arlekina
Pastorem, który wieczorem
Przebiera się za delfina
Operową diwą, która śpiewa krzywo
I żoną sędzi, która pędzi
Nalewkę z kalafiora
Którą z butelki sączy niewielki delfin
Przebrany za pastora
Tam nikt nikomu nie naubliża
A rano czarna furgonetka
Rozwozi na krańce Paryża
Spod baru „Szalona krewetka”
Żołnierzy i cywili
Bezbożnych i dewotki
Tych, którzy w nocy byli
Kolegami bardotki
Żandarmem, który pokarmem
Dokarmia arlekina
Pastorem, który wieczorem
Przebiera się za delfina
Operową diwą, która śpiewa krzywo
I żoną sędzi, która pędzi
Nalewkę z kalafiora
Którą z butelki sączy niewielki delfin
Przebrany za pastora
Tu, gdzie się latem wiją nagietki
Na każdym rogu szkoła tańca
I rośnie spożycie krewetki
Na jednego mieszkańca
Tu w karczmie „Czarne oczy”
Codzienność nie jest słodka
Ale w sobotę w nocy
Podhalańska bardotka
Z żandarmem, który pokarmem
Dokarmia arlekina
Z pastorem, który wieczorem
Przebiera się za delfina
Z operową diwą, która śpiewa krzywo
I z żoną sędzi, która pędzi
Z żętycy śliwowicę
Którą na Rysy dostarcza łysy niedźwiedź
Przebrany za kozicę[1]
1. |
Andrus, Artur |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |