Tytuł: |
Szparka sekretarka |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1986 |
Zacznijmy poważnie. Od wyjaśnienia znaczenia przymiotnika „szparki”. Otóż znaczy on tyle co „bystra, żwawa, raźna, żywa, chybka, wartka, prędka” (wg. Słownika języka polskiego, tzw. warszawskiego, Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego, Warszawa 1915, t. VI, s. 652).
Skoro mamy jasność, mogę przystąpić do opowiadania o piosence, którą Maryla Rodowicz do dziś śpiewa w finale każdego koncertu. Bo, jak powiada „to energetyczny numer, prosto napisany, ma nośny, hitowy refren”.
Jest pierwsza połowa lat osiemdziesiątych. Na warszawskim Bródnie, osiedle drewnianych domków Zacisze. Tam mieszkał Jan Wołek. To była niepowtarzalna, artystyczna enklawa, wspomina. Mieszkałem przez płot z Haliną Frąckowiak, dalej przez płot mieszkali Łucja Prus z Ryszardem Koziczem, dalej przez płot był dom Janusza Strobla. Dwie uliczki dalej mieszkała Ala Majewska. Jeśli do tego dodać wszystkich wspólnych i oddzielnych znajomych, jacy nas odwiedzali, można śmiało powiedzieć, że stworzyło się branżowe getto.
Rysiek Kozicz był moim menadżerem, opowiada Maryla. Często bywałam u niego w domu, można powiedzieć, że przesiadywałam na tym Zaciszu. No i w takich okolicznościach doszło do bliskich kontaktów z Wołkami. Ola, Janka żona była moją stylistką, a sam Janek zaczął pisać dla mnie teksty.
Z Marylą pracuje się ciężko, opowiada poeta. Bo z jednej strony ma ona silne parcie na przebój, a jednocześnie, co wydaje się trudne do pogodzenia, na rzeczy ambitne. Poza tym Mańka jest taką osobą, że – powiedzmy – dostaje o dwunastej w południe jakiejś genialnej idei. Natychmiast dzwoni do autora z prośbą o „przekucie” tej idei w byt i jest do tego bardzo niecierpliwa. Pogania, wydzwania. Zdarzało mi się, że musiałem napisać tekst w dwie-trzy godziny. I tak było ze „Szparką sekretarką”. Zadzwoniła, że potrzebuje kilku lekkich, fajnych tekścików, które mogłyby „pojechać” (cokolwiek to znaczy – przyp. red.). Trochę mi to było nie w smak bo najbardziej lubię pisać do gotowej muzyki. Po prostu jako ostatni twórca piosenki mam pewność, że nikt jej już nie zepsuje. No chyba, że wykonawca, ale Maryla gwarantowała najwyższą jakość. W dodatku muzykę miał pisać Andrzej Korzyński, a to jest majster.
To było po wielkim sukcesie Franka Kimono, wspomina kompozytor. Maryla przyniosła mi parę tekstów Wołka z propozycją, żebym coś w stylu Franka dla niej zrobił. Tak powstała „Gimnastyka” i to jest muzycznie jakaś tam „kuzynka” Franka, oraz „Szparka sekretarka”.
Dodać trzeba, że tę ostatnią piosenkę artystka zmieniła. Był to bowiem czas, kiedy Maryla Rodowicz bardzo chętnie spoglądała w stronę muzyki country („to muzyka najbliższa mojemu sercu” deklaruje). Jeździła na festiwale do Mrągowa, a nawet, o czym niewiele osób pamięta, reprezentowała Polskę na konkursie muzyki country w Nashville. W każdym razie, przearanżowała utwór, który teraz rzeczywiście stał się pełen energii i żywiołu.
Tekst niby banalny. Któż nie zna instytucji sekretarki. Wszechwładnej, wpływowej. Któż się nie przymilał, nie nosił czekoladek do pani Krysi, albo Zosi, żeby zdobyć jej przychylność. Wołek napisał swój tekst z pozycji takiej pani Krysi lub Zosi, ale, jak to poeta, stworzył postać mega-sekretarki, giga-sekretarki obsługującej wszystkich szefów świata i cierpiącej za wszystkie swoje koleżanki. To jest właśnie ten haczyk, którym utwór zaczepia słuchacza i zostaje przebojem.
Ta piosenka miała wielkie kłopoty z cenzurą obyczajową, opowiada autor. Cenzorzy, choć to byli wykształceni ludzie, nie mogli uwierzyć, że nie miałem zamiaru nikogo obrażać. Ba, pracownicy cenzury mieli coś takiego, że koniecznie chcieli się wykazać czujnością. Jak nie było powodów politycznych, żeby się przyczepić, to chociaż pilnowali dobrego obyczaju. Na moje dictum, że chodzi mi o osobę żwawą, sprawną powołali jednak własnego eksperta, który wydał mniej więcej taką opinię „przykro nam, ale pan Wołek ma rację. Oczywiście wszyscy wiemy o co mu chodzi, że świadomie użył takiego przewrotnego chwytu, ale z formalnego punktu widzenia piosenka nadaje się do publikacji”.
Do publikacji doszło w 1986 r. Album zatytułowanym „Gejsza nocy” przyniósł kilka wspaniałych przebojów, z których do dziś przetrwały i mają się świetnie „Niech żyje bal” i nasza „Szparka sekretarka”.
Bardzo mi się podoba ta zbitka w tytule, dosyć ryzykowne skojarzenie, ale myślę, że to w tej piosence jest najbardziej rajcujące – śmieje się Maryla[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |