Maj. W zieleni wszystkie drzewa.
W lesie tysiąc ptaszków śpiewa,
a na łące u tej strugi
zakwitł rząd kaczeńców długi.
W polu żyto się zielni,
to, zasiane na jesieni.
Już niedługo świętej Zosi,
już się żytko wnet wykłosi.
Płynie Wisła, pluszczy, szumi,
pieśń swą śpiewa, jako umie.
Nie zatrzyma nic jej w biegu
wśród zielonych, krętych brzegów.
Ej, Wisełko, szumna rzeko!
Do Krakowa stąd daleko,
ale ty srebrzystą nóżką
tam dobierzysz krętą dróżką.
A w Krakowie, tam w katedrze.
Kędy słońce się nie przedrze,
polscy leżą tam królowie.
Każde dziecko ci to powie.
A wśród królów ON tam leży.
W siwej żołnierskiej odzieży.
Wśród podziemi wielkiej ciszy,
Wisło ON twój głos usłyszy.
Więc MU powiedz, że my, mali,
będziem wzajem się kochali,
że z nas dzielni będą ludzie
w walce, czy też w pracy trudzie.
I to powiedz, niech, usłyszy.
Tam w podziemnej grobu ciszy,
że my zawsze do ostatka,
będziem kochać pamięć „Dziadka”.[1]