Gdzież te czasy gdy kiełbasy człowiek łasy śmiało konsumować mógł
Gdy karkówkę z grilla człek co chwila pałaszował niczym młody Bóg
Befsztyk krwisty był na szczycie listy ulubionych obiadowych dań
Tłusty boczek mógł co kroczek pieścić język, podniebienie, gardło, krtań
Terrorysta cholesterol
Obrabował nam menu
Terrorysta cholesterol
Ileż on nam napsuł krwi!
Te ataki terrorysty w sposób całkiem oczywisty niszczą gust
Zakazana jak dziewica jest poranna jajecznica dla mych ust
Za zmrożoną ciut wódeczką przegryzaną goloneczką został żal
I poniosły wspomnień wianki schaboszczaki i kaszanki hen gdzieś w dal!
Terrorysta cholesterol
W nasz jadłospis wbija nóż
Terrorysto cholesterol
Dajże spokój w końcu już
Salcesony pełną zgrają bez problemów dostęp mają do mych snów
nikt z nas nie chciał ani krztynę zostać wegetarianinem szkoda słów
Zewsząd każą żreć żelazo, czy żołądki nasze mają zbierać złom?
Nie przystoi, drodzy moi, kotlet z soi, nam, gastronomicznym lwom!
Terrorysta cholesterol
Rozrósł się w trujący bluszcz
Terrorysta cholesterol
Zakaz wjazdu dostał tłuszcz
Ciągle koper, marchew, natka; waga jak u nastolatka, co tu kryć?
Niby owszem, chudy zdrowy, w pasie węższy o połowę, po co żyć?
Po co w życiu tkwić uparcie, gdy nam nie smakuje żarcie, niech to szlag!
Przestaniemy, mówiąc ściśle, wciąż ulegać terroryście, wróci smak!
Dawać wszystko! I to teraz!
Niech pod jadłem gnie się stół
Niech nas pięknie sponiewiera
Zamiast trwać na gwizdka pół
Dawać wszystko! I to teraz!
Oto desperacji akt
Szkoda męczyć się, cholera
Kiedy w życiu smaku brak![1]
1. |
Lipnicki, Arkadiusz |
2. |
Kozłowska, Agnieszka |