Nie wiem czemu świt tak nagle zbudził to, co spało
W miękkim kocu snów zagłuszył to, co jeszcze grało
Nie wiem czemu czas zawraca kroki z tamtych krain
Dotyk ciepłych warg każe powrócić mi z oddali
Głos codzienności jest już we mnie, znów w ramionach głowę chowam
Okruch nadziei–czy potrafię dzisiaj zacząć żyć od nowa
Nie wiem czemu dziś ulica jakby bardziej szara
Zniknął ten co grał, a wczoraj tak się bardzo starał
Nie wiem czemu jest na tym ekranie tylu ludzi
Kto z nich cos już wie, a kto dopiero się obudził?
Głos codzienności jest już we mnie, znów w ramionach głowę chowam
Okruch nadziei–czy potrafię dzisiaj zacząć żyć od nowa
Za parę lat kiedy dojrzę twoja twarz
Za parę lat w sercu wskażesz dobry szlak
Za górą co jest wołaniem, śmiechem, łzą
Odnajdę pejzaż który nigdy już nas od siebie nie oddali
Nie wiem czemu noc nie mruży oczu by już spały
W miękkim kocu snów ujrzały to co widzieć chciały
Nie wiem czemu czas nie spycha mnie do tamtych krain
Chociaż dotyk warg tak czule karze się oddalić
Głos codzienności jest już we mnie, znów w ramionach głowę chowam
Okruch nadziei–czy potrafię jutro zacząć żyć od nowa
Za parę lat kiedy dojrzę twoja twarz
Za parę lat w sercu wskażesz dobry szlak
Za góra co jest wołaniem, śmiechem, łzą
Odnajdę pejzaż, który nigdy już nas od siebie nie oddali[1]
1. |
https://www.budkasuflera.pl/w-niewielu-slowach/ |