To było chyba już bardzo dawno
dwieście lat temu, a może sto
na porzuconym smutku kamieniu
siedziała, dymu osnuta mgłą –
Warszawska piosenka
wsłuchana w Wisły śpiew
piosenka Woli i Powiśla,
i łazienkowskich drzew...
Warszawska piosenka,
piosenka buntu i szalonych dni,
piosenka pracy i uśmiechu,
w niej nasze serca i my...
A kiedy przyszli chłopcy weseli,
nasza piosenka otarła łzy,
poszła z chłopcami stawiać wieżowce
i nowe okna uśmiechem szklić.
Warszawska piosenka...
Dziś wznosi kielnię, śle pozdrowienia
z ulic warszawskich do wszystkich miast –
i z Mariensztatu, i z Marszałkowskiej,
z rusztowań wszystkich pozdrawia was.
Warszawska piosenka...[2]