Spotkałem ją tak, nie od razu –
przeszedłem bokiem żołnierskim krokiem –
w źrenicach jej zaświecił lazur,
i odtąd jest pod mym urokiem...
Weronika, Weronika,
spotkań ze mną nie unika.
Więc ja z nikim, więc ja z nikim,
oprócz jednej – Weroniki.
Choćby dziewcząt tysiąc sto
na zabawę z nami szło,
ja tam żadnej nie zaszczycę,
podam ramię – Weronice.
Weronika, Weronika,
spotkań ze mną nie unika.
Więc ja z nikim, więc ja z nikim,
oprócz jednej – Weroniki.
Choć inni też tak mówią do niej:
– Moja Weroniko... – moje ty słonko...
gdy zjawię się ja, z wszystkimi koniec,
wyrywa z serca ich jak kąkol.
Weronika, Weronika,
takich dziewcząt nie spotykasz!
Ni słowiki, ni kolczyki,
nic nie skusi Weroniki...
Choćby chłopców tysiąc sto
w dwuszeregu do niej szło,
a na przedzie szedł oficer,
nic nie szkodzi Weronice.
Weronika, Weronika,
takich dziewcząt nie spotykasz!
Ni słowiki, ni kolczyki,
nic nie skusi Weroniki...
Poznałem ją tak, nie od razu,
lecz po miesiącu – to wiem już w końcu,
że gdy nie ma się serca z głazu,
to ma niejedno na swym koncie...
Weronika, Weronika,
spotkań ze mną nie unika.
Więc ja z nikim, więc ja z nikim,
oprócz jednej – Weroniki.
Choćby razy tysiąc sto
powtarzano to i sio,
jeszcze prawie dwa miesiące
będę wierny mej Weronce.
Weronika, Weronika,
spotkań ze mną nie unika.
Jeszcze prawie dwa miesiące
będę wierny Weronice![1]