Wariant 1
StrzałkaChoć z dala swą mamy rodzinę i bliskich
My polscy żołnierze od Gór Świętokrzyskich(1),
Lecz chciały niebiosa, by krew nam na wrzosach
Wolności ścieliła kobierce.
Więc szumcie nam, jodły, piosenkę,
Rodacy podajcie nam rękę,
Wśród lasów, wertepów, na ostrzach bagnetów
Wolności niesiemy jutrzenkę.
Nie dbamy o spokój, nie dbamy o ciszę
A do snu nas głuchy szum jodeł kołysze,
Pod głową w chlebaku żelazo granatów,
A uśmiech na twarzy spokojny.
Więc szumcie nam jodły piosenkę...
A nasze koszary to chłodny cień lasu,
Swe głowy chronimy pod skrzydła szałasów,
A nasza dziewczyna – to stal karabina,
Choć zimna, jak piorun wybucha.
Więc szumcie nam jodły piosenkę...
A kiedy się walka z najeźdźcą rozpęta,
Suniemy po lesie jak dzikie zwierzęta,
Tu oddział nasz leży, tam gromem uderzy,
„Ponury” nas uczy brawury.
Więc szumcie nam jodły piosenkę...
Raz, kiedy na patrol szedł oddział zuchwały,
Rozpętał się ogień i kule zagrały,
Na trawie, na polu, dowódca patrolu
Padł kulą śmiertelnie rażony.
Więc szumcie nam jodły piosenkę...
Już oczy swe zamknął, pobladły jak chusta
I tylko wiatr polny całuje mu usta.
Na miękkim z traw leżu śpij, polski żołnierzu,
Coś wolnej nie dożył ojczyzny.
(1) Jan Piwnik ps. „Ponury”, wiosną 1943 r. utworzył w Górach Świętokrzyskich jeden z największych i najbardziej operatywnych oddziałów AK. Uruchomił i ochraniał podziemną produkcję pistoletów maszynowych typu „Sten” w Suchedniowie. W lutym 1944 r. przeniesiony na Nowogródczyznę. Poległ w czasie ataku na niemiecki bunkier 16 czerwca 1944 r. pod Jewłaszami. Jedna z najpiękniejszych postaci AK, której opis znajduje się w książce C. Chlebowskiego „Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie”. Prochy „Ponurego” po wielu trudnościach zostały w 1987 r. sprowadzone do Polski.
Wariant 2
StrzałkaChoć z dala swą mamy rodzinę i bliskich,
My, polscy żołnierze od Gór Świętokrzyskich,
Lecz chciały Niebiosa, by krew nam na wrzosach
Ścieliła kobierzec wolności!
Nie dbamy o spokój, nie dbamy o ciszę,
A do snu nas głuchy szum sosen kołysze,
Pod głową, w chlebaku, żelazo granatów,
A uśmiech na ustach spokojny...
Więc szumcie nam, sosny, piosenkę,
Koledzy, podajcie swą rękę,
Wśród lasu wertepów na ostrzach bagnetów
Wolności niesiemy jutrzenkę!
A nasze koszary, to chłodny cień lasu,
Swe głowy chronimy pod drzewem szałasów,
A nasza dziewczyna, to stal karabina,
Choć zimna, jak piorun wybucha!
A kiedy się walka z najeźdźcą rozpęta,
Suniemy po lesie, jak leśne zwierzęta,
Tu oddział nasz leży, tam gromem uderzy,
Ponury nas wiedzie na boje!
Więc szumcie nam, sosny...
Raz, kiedy na patrol szedł oddział zuchwały,
Rozpętał się ogień i kule zagrały,
Na trawie, na polu, dowódca patrolu,
Padł kulą rażony śmiertelną...
I oczy już zamknął, pobladły, jak chusta,
I tylko wiatr polny całuje go w usta...
...Na miękkich traw leżu śpij, polski żołnierzu,
Coś Wolnej nie dożył Ojczyzny...
Więc szumcie nam, sosny...[1]
Wariant 3
StrzałkaChoć z dala mamy rodzinę i bliskich,
My, polscy żołnierze z Gór Świętokrzyskich,
I chciały niebiosa, by krew nam na wrzosach
Ścieliła kobierzec wolności!
Więc szumcie nam, jodły, piosenkę,
Rodacy, podajcie nam rękę!
Wśród lasów, wertepów,
Na ostrzach bagnetów
Wolności niesiemy jutrzenkę!
Nie dbamy o spokój, nie dbamy o życie,
Pościelą naszą to mchów jest podszycie.
A w płótnie chlebaków żelazne granaty
I uśmiech spokojny na licu.
Więc szumcie nam, jodły, piosenkę...
A kiedy się walka z Niemcami rozpęta,
Gonimy ich w lesie jak dzikie zwierzęta,
Tu żołnierz leży, tam granat uderzy,
A kule wciąż świszczą dokoła.
Więc szumcie nam, jodły, piosenkę...
Raz kiedyś na patrol szedł oddział zuchwały,
Rozpętał się ogień i kule świstały.
Na czele patrolu dowódca plutonu,
On został śmiertelnie raniony.
Więc szumcie nam, jodły, piosenkę...[2]
1. |
Szewera Tadeusz, Straszyński Olgierd, Niech wiatr ją poniesie: antologia pieśni z lat 1939–1945, wyd. 2 poszerzone, Łódź, Wydawnictwo Łódzkie, 1975, s. 376, 377, 476–478. |
2. |
Świrko Stanisław, Z pieśnią i karabinem: pieśni partyzanckie i okupacyjne z lat 1939–1945: wybór materiałów z konkursu ZMW i „Nowej Wsi”, Warszawa, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1971, s. 333–336. |
3. |