Wstają z morza wały coraz nowe,
i pryskają w słońcu złotą tęczą.
Niosą piany pasy marmurowe,
i padając na brzeg twardy jęczą.
Śledzę cichy za polotem fali,
jak się w gorą podnosi i kłębi...
Dusza mi się zrywa z większej dali
i upada do smutniejszej głębi,
dusza mi się zrywa, zrywa
z większej dali i upada
do smutniejszej głębi.[1]