Białymi drogami
szli skuci w okowach
w sybirskie śniegi i lody.
W kibitkach śpiewali
w szumie wichrów stepowych
płomienne pieśni swobody.
Gdy ich wieszali o świcie
w warszawskiej cytadeli,
zanim zawiśli
na szubienicy.
niech żyje lud! krzyczeli.
Ten krzyk był jak dynamit,
ten krzyk targał kratami,
ten krzyk się wzmagał
niby huragan
i wciąż nowe zastępy wiódł
do walki o wolność i lud.
W stu ziemiach dalekich,
w stu obcych krainach
ginęli Polacy za lud i za wolność,
aż wybiła po wiekach
swobody godzina
Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.