Otwarte drzwi i wiatr, co w ślady słów twych wpadł,
ten pierwszy zmierzch, ten pierwszy deszcz,
wspomnienie rąk, wspomnienie ust jak szept.
Znów przebiegam drogę w nadziei, że tam
za horyzontem nie będę już sam,
tak bym chciał spojrzeć w oczy,
powiedzieć ci, jak bardzo daleko nam do gwiazd.
Świt w otwartym oknie i nuty, i kurz
na fortepianie, i bukiecik róż –
wolno gram zasłuchany w westchnienie twe
ten walc już nie grany tu od wielu lat.
Za szybą twarz i deszcz, za stołem usiadł zmierzch,
podnosisz z ziemi kilka gwiazd,
w milczeniu znów tak dużo słów i w nas.
Wciąż przebiegam drogę...[1]