Złota karawela

Zgłoszenie do artykułu: Złota karawela

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

W admiralskiej kajucie złotej karaweli

John Silver i kapitan Flint, milcząc siedzieli.

Przed jednym leżał rapier, przed drugim miecz nagi,

A przed oboma stała beczułka malagi.

Każdy z nich trzymał w dłoni kryształowy puchar,

Kapitan jakby drzemał, a John jakby słuchał.

Stół był w kształcie koła. W samym środku kręgu

Tkwiła osada masztu z angielskiego dębu.

Przywiązany do masztu twardymi linami

Stał tam piękny młodzieniec, ubrany w aksamit.

Spojrzenie miał uparte, usta zakrwawione,

A loki mu spadały na kołnierz z koronek.

Przypuszczalnie za chwilę, po raz nie wiem który,

Uda mu się rozwiązać krępujące sznury,

Chwyci szpadę i w trzasku krzyżowanej broni

Obu morskich rabusiów na pokład wygoni,

Kędy słońce, powietrze, słona fala pryska,

I widać smukłe palmy na dalekich wyspach,

I gdzie go różnych przygód czeka jeszcze tyle...

To wszystko dziać się zacznie za niedługą chwilę

On wie, i dwaj piraci także o tym wiedzą,

Ale nieporuszeni i milczący siedzą

Każdy nad swym pucharem i swą nagą szablą,

Ten drzemiąc, ów słuchając jak im każe szablon

Mego snu, który zawsze i dziwnie uparcie

Przerywa się i niknie przed orężnym starciem,

W momencie gdy za chwilę uda mi się zsunąć

Więzy, pochwycić szpadę i do walki runąć...

Bo to właśnie ja stoję tam, taki wspaniały,

Ani nie wyłysiały, ani podstarzały,

Potencjalny pogromca podstępnych piratów,

Płynę, mocą golfsztormów gnany i pasatów,

A w moim kilwaterze innych statków wiele,

Bo każdy z nas ma swoją złotą karawelę...[1]

Bibliografia

1. 

Waligórski, Marek
Prywatne archiwum Marka Waligórskiego – syna Andrzeja Waligórskiego.

2. 

http://waligorski.art.pl
Strona internetowa poświęcona twórczości Andrzeja Waligórskiego [odczyt: 10.09.2018].

3. 

Kozłowska, Agnieszka