Tytuł: |
Ktoś między nami |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1979 |
Zbyszek Hołdys kompozytorem był świetnym za to wokalistą marnym. Przyjaciele twierdzą, że na początku sam był zmuszony śpiewać swoje piosenki i ciągle poszukiwał wokalistów, którym mógłby je powierzyć. Wrogowie, że wręcz przeciwnie, strasznie rwał się do śpiewania i starał się zniechęcić konkurencję. Nie pora tu rozstrzygać kto ma rację, obiektywnie należy jednak stwierdzić, że Zbyszek ma głos niewielki, niezbyt dźwięczny. Raz wszakże te niedostatki stały się atutem muzyka. Wykorzystano je w utworze „Ktoś między nami”, duecie nagranym z Anną Jantar.
Wiem, mogą państwo nie za bardzo kojarzyć tę piosenkę. Nie stała się wielkim przebojem, choć miała ku temu wszelkie dane. Bo to piękna ballada, opatrzona lirycznym tekstem, poza tym był to czas kiedy każde nowe nagranie Ani natychmiast wspinało się na szczyt list przebojów. A może ten akurat utwór wyprzedzał swój czas? Czas, który okazał się dla niego łaskawy, skoro ma go w repertuarze Natalia Kukulska (w duecie z Mietkiem Szcześniakiem), a także przypominany jest na okolicznościowych koncertach poświęconych Annie Jantar (w 2007 r. duet Krzysztofa Kiljańskiego i Tatiany Okupnik).
Wszystko zaczęło się w 1976 r. od… rozpadu zespołu Partita, a także miłosnego zawodu Antoniego Kopffa, szefa grupy i kompozytora jej największych przebojów. Pałętałem się wtedy po Warszawie – wspomina, przy czym pałętanie polegało na chodzeniu po mieście w stanie nietrzeźwym. Często odwiedzanym przeze mnie miejscem był klub „Stodoła”, a tam kilku znajomych muzyków odbywało próby z wokalistkami (jedną z nich była Basia Trzetrzelewska) przed wyjazdem do knajpy w Stanach. Nie mogli patrzeć na tę moją degrengoladę i zaproponowali, żebym dołączył do nich w charakterze organisty. Z wyjazdu nic nie wyszło, więc „dla chleba” zaczęliśmy grać w nocnej knajpie „Kamieniołomy”, po kilku miesiącach dołączył do nas Zbyszek Hołdys, co spowodowało z kolei moje „odłączenie” od zespołu na skutek – powiedzmy – niezgodności charakterów.
Kopff wracał do pionu, już znowu komponował i już nie po to, żeby topić smutki wpadał do „Stodoły”. A tam jak niegdyś odbywały się próby zespołu, który teraz przyjął nazwę Perfect Super Show and Disco Band, przygotowującego się znów do wyjazdu do knajpy w Stanach. Oprócz wykonywania tanecznych, światowych hitów, miał on towarzyszyć Annie Jantar.
Ania spytała czy czegoś bym dla niej nie napisał – opowiada kompozytor. Już przedtem dla niej pisałem, nawet jeden spory przebój „Nie wierz mi, nie ufaj mi”, więc wiedziałem, że Jarek [Kukulski] nie będzie miał nic przeciwko. Po kilku dniach pojawiłem się w mieszkaniu Kukulskich na Wawrzyszewie i zagrałem im balladę. Bardzo się spodobała i doszliśmy do wniosku, że byłby z tego dobry duet. Ania wiedziała o moim konflikcie z Hołdysem, bała się go zaproponować, a z drugiej strony – powiedziała mi później – bardzo jej zależało na mojej zgodzie. (Ale Antek Kopff pamiętliwym nie był, przynajmniej nie w 1979-ym). W końcu, kiedy jednak padło jego nazwisko pomyślałem „dlaczego nie, on ma co prawda głos taki sobie, ale to właśnie o to chodzi, żeby to nie był jakiś zapiewajło, a normalny facet, żeby to było takie szemrzące”. Zbyszek zażywał wtedy sławy jako undergroundowy artysta, twórca odważnej piosenki „Co się stało z Magdą K.” więc z takim repertuarem było mu nie po drodze, ale Anka go jakoś do tego duetu „zmusiła”.
Świadkowie owego „zmuszania” twierdzą, że polegało ono na obietnicy, że jeśli Hołdys się zgodzi, to Anna Jantar załatwi nagranie w telewizji, w której artysta miał chwilowy „szlaban”, właśnie za „Magdę K”. Jak widać poskutkowało.
Tekst miał napisać Jerzy Dąbrowski. Radiowy dziennikarz i wtedy już przyjaciel rodziny. W książce Marioli Pryzwan „Słońca jakby mniej…” opowiada tę historię tak: o pierwszej w nocy zbudził mnie telefon „Mówi Anna Jantar” (…) Chyba zaistniały jakieś komplikacje z nagraniem tego utworu – poprzedni tekst nie bardzo im odpowiadał. Zawsze byłem pełen zażenowania jeśli chodzi o pisanie zwłaszcza dla sławnej i popularnej piosenkarki. A tu jeszcze tak nagle. (…) Gotowy tekst przedyktowałem Antoniemu Kopffowi przez telefon do hotelu „Gliwice”. Nagrywali w katowickim studiu. Potem był następny telefon od Ani i dość nieśmiałym głosem powiedziane, że to chyba będzie przebój.
Niestety kompozytor nie potwierdza tej zajmującej historii. Jedyne co w niej prawdziwe – powiada – to to, że nagrywano w Katowicach. No i to, że wszyscy byliśmy przekonani, że będzie przebój.
W terminologii muzycznej istnieją dwa określenia „przebój” i „evergreen” – utwór wiecznie młody. Przebój często wiedzie żywot motyli, evergreen funkcjonuje latami. I tak jest właśnie z tą piosenką, której podobno już i sam Zbigniew Hołdys się nie wstydzi[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
https://www.eska.pl/hit/anna-jantar-zbigniew-holdys-ktos-miedzy-nami-so-7jL5-xd7b-u5Qs.html#hit--lyrics |