Tytuł: |
Tańczące Eurydyki |
|
Eurydyki tańczące |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
Może się to wydawać dziś zupełnie niewiarygodne, ale „Eurydyki Tańczące” były napisane jako piosenka big beatowa. Jacek Nieżychowski, dyrektor szczecińskiej estrady, przygotowując w 1962 r. swój Festiwal Młodych Talentów, zamówił tę piosenkę u Katarzyny Gaertner, dla swojej podopiecznej, szczecinianki, późniejszej królowej twista, Heleny Majdaniec. Byłam w Poznaniu, kiedy przedstawiono mi panią Rzemieniecką, opowiada kompozytorka. Nigdy przedtem, ani chyba nigdy potem jej nie widziałam na oczy. Przyniosła tekst, który bardzo był dziwny, nawet absurdalny i z pewnością nie młodzieżowy, ale miał coś w sobie. Sam układał się w melodię. Miał w dodatku jedną rzecz, która szczególnie mi się podobała. Ten wers, który kończy się słowem „Eurydyka”! Szczególnie to ostatnie „ka”, więc od razu mi to zabrzmiało „Eu-ry-dy-kaaaaaaaaa!” Jak się dobry wokalista napatoczy, to, to będzie brzmiało. Napatoczyła się Hela, zaśpiewała na festiwalu, piosenka przepadła.
Minął rok. W tym czasie dyrektor Estrady wrocławskiej Szymon Szurmiej poznał z sobą dwie postawne blondyny Katarzynę Geartner i Annę German. „Jesteście zdolne dziewczyny”, miał powiedzieć, „zróbcie coś razem, a jak zrobicie, załatwię wam przesłuchanie w Warszawie w Ministerstwie Kultury i Sztuki”. Panie przygotowały repertuar, przesłuchanie przeszły na tyle pomyślnie, żeby dostać rekomendację do Polskiego Radia w sprawie nagrań. Nagrań dokonano, wśród nich były i „Eurydyki”. Teraz właściwie rozpoczęło się oczekiwanie na dalszy ciąg. Czas płynął, wydawało się, że radio zapomniało. Nie zapomniało natomiast Ministerstwo i wkrótce panie Geartner i German zostały, jak to się wtedy mówiło „rzucone” na Rzeszów, żeby pomóc rozruszać tamtejszą Estradę. To rozruszanie to między innymi dziesiątki koncertów w PGR-ach, wiejskich świetlicach, często w mrozie, błocie. Jak tu śpiewać o tańczących Eurydykach, kiedy z ust bucha para, albo z oddali słychać porykiwania krów? Wyleciały więc „Eurydyki” z repertuaru. Poległy na rzeszowskiej ziemi.
Tymczasem przychodzi wezwanie z Wrocławia. Dziewczyny będziecie reprezentować naszą Estradę na festiwalu w Opolu.
Anka nie bardzo chciała, opowiada Katarzyna Gaertner, tym bardziej, że dostała jakąś piosenkę napisaną w Warszawie, już nawet nie pamiętam tytułu, w każdym razie przepadła. Mimo to w następnym roku kolejne zaproszenie. Szurmiej postawił twardy warunek, tym razem robicie coś razem. No i padło na „Eurydyki”, Anka to zaśpiewała i... zaistniała. Dziwaczny, cudaczny utwór zrobił człowieka na całe życie.
I tylko nie wiadomo czy pani Kasia miała na myśli Annę German, czy także siebie. Chociaż, trzymając się tej poetyki, z Katarzyny Gaertner zrobiła chyba człowieka na całe życie piosenka o pewnej Małgośce z Saskiej Kępy, ale to już temat na inne opowiadanie.
P.S. – Dziwna ta piosenka zyskała uznanie kolejnego pokolenia artystów Piwnicy Pod Baranami. Włączył ją do repertuaru, a i nadał nowy blask, Jacek Wójcicki[2], [3].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://kppg.waw.pl/Strona%202019/sngPltX.php?utwor=15743 |