Na bankiecie u Pana Zastępów
Wszystko płynie i gra, pachnie i lśni
Wygwieżdżony jest strop firmamentów
I w parkietach ze szkła galaktyką skrzy
Stoły pełne arcydzieł stworzenia
Ryb obfitość i miąs, owoce i chleb
Usta śmieją się, drżą podniebienia
I docenia się to, że się jest sługą nieb
A sam Bóg pośród sług gdyby mógł to by śpiewał, że
Szał będzie trwał, świat się stał więc nalewa i
Rad tworzy ład białych szat i aureol...
Nie wypił ktoś za blask
Wzrok w parkiet wbił
Gdzie w ciszy gwiazd
Pod niebem ziemia się powoli wyłania
Patrzy pod nogi
W parkiecie żłobi
Znak
Przez który
Na bankiecie uśmiechy szerokie
I wiruje wśród ścian piór biały puch
Do nikogo nie staje nikt bokiem
I aż gęsto od słów, nieważkich słów
Stwórca poszedł już wprawdzie lecz przecież
Pozostawił nam stół, parkiet i świat
W jakimż będzie wspanialej nam świecie
Skoro czeka nas tu wieczysty ład
Póki co wierzyć w to co powiedzą nam oczy nie
Wstyd chwalić byt skoro świt nas otoczył...
Ktoś z nas nie myśli tak
Nie mówi nic
Byt mu nie w smak
Zaszkodził kawior mu czy głowę ma słabą
Myśl się wysnuwa
I żąda słów a
Tu
Tymczasem
Na bankiecie spojrzenia ostrożne
Ważne staje się kto stoi i gdzie
Nie wiadomo skąd myśli bezbożne
Wokół aureol mkną czy chcesz czy nie
Koniec snu bowiem tu już nie będzie spokoju
Więc znów zamęt głów, chaos słów, paranoja i strach
Bowiem tu już nie będzie spokoju więc
Strach bowiem tu już nie będzie spokoju...[1]
1. |
http://www.gintrowski.art.pl/ |