Lato było jakieś szare i słowikom brakło tchu,
smutnych wierszy parę ktoś napisał znów.
Smutnych wierszy nigdy dosyć i zranionych
ciężko serc, nie przespanych nocy, które trawi lęk.
Kap, kap, płyną łzy,
w łez kałużach ja i ty,
wypłakane oczy
i przekwitłe bzy.
Płacze z nami deszcz
i fontanna szlocha też,
trochę zadziwiona
skąd ma tyle łez.
Nad dachami muza leci, muza czyli weny znak,
czemuż wam, poeci, mieniu w sercach brak?
Muza ma sukienkę krótką, muza skrzydła ma u rąk,
lecz wam ciągle smutno, mnie boli ząb.
Kap, kap, płyną łzy...[1]
1. |
|
2. |
Halber, Adam |