Już zabrakło w mesie piwa,
Ochmistrz to leń,
A tu kiwa, kiwa, kiwa,
Siódmy już dzień.
Ryba znikła jak kamfora,
Umie się kryć...
I powiedzcie,
Jak tu dalej żyć?!
Zaraz waśnie, zaraz draka
Jakieś faux pas,
Zaraz rybak do rybaka
Pretensje ma.
Lecz na szczęście jeden temat
Jest w mesie tej,
Który zgodę zaprowadza w niej...
Do Ani znów serce się rwie!
Od kilu aż po maszt,
Jedyny problem to nasz.
W ten sposób w zawiei, we mgle,
Marzenie wciąż pod ręką masz!
Do Ani znów serce się rwie!
Od mostku, aż po kil,
Czy zawierucha, czy sztil.
Stąd wachty zwyczajne i psie,
To kilka całkiem miłych chwil.
Na bezrybiu i rak ryba –
Powiedział ktoś,
Był to niezorientowany
Zupełnie gość.
Gdyby rzekł to rybakowi
Kiedy brak ryb,
Zdanie by zmieniło szyk i tryb!
Nie zastąpi ryby rak,
Czy też inny stwór,
To na lądzie wymyślają
Setki tych bzdur.
Dwa pragnienia każdy z nas ma –
Szyper, czy kok
List od Ani, albo pełny włok
Do Ani znów serce się rwie...[1]