Chodzę i szukam, szukam i chodzę
Szperam w szafach, patrzę po podłodze
Idę do Andrzeja, czy coś się zmieniło w wreszcie?
Makabra!
Chcecie wierzcie lub nie wierzcie
Nie ma towaru w mieście
Jedni mówią, że jest to efekt wojny
Poci mi się kark, jestem wielce niespokojny
Inni znów mówią, iż to jest efekt ceny podbijania
Wszędzie wydzwaniam, węszę po mieście
Nie ma towaru w mieście
Starzy handlarze sprzedają ludziom jakieś gówno
Ci biorą to świadomi, że są waleni równo
Jak chcecie to bierzcie, jak chcecie to nie bierzcie
Paranoja!
Nie ma towaru w mieście
Kto się przyzwyczaił temu trudno jest się odzwyczaić
Psie krwie bez sumienia ludzi samych sobie tak zostawić
Coraz to fałszywy alarm ktoś widział więc się śpieszcie
Wałach!
Nie ma towaru w mieście
Słońce zachodzi, kolejna noc nadchodzi
Idę spać, a to, do kurwy nędzy, nie o to przecież chodzi
Telefon dzwoni koniec męczarni nareszcie
Biegnę, dzwoni ktoś inny, chcecie wierzcie lub nie wierzcie
Nie ma towaru w mieście[1]
1. |
http://www.kazik.pl/pl/dyskografia/utwor/216.html |