Chodzi człowiek po ulicy
i wystawy sklepów liczy,
myśli sobie lub nie myśli, wolno mu!
Nagle staje. Tak, to ona,
ta jedyna, wymarzona.
Człowiek czuje, że mu w piersiach braknie tchu.
Idzie za nią niby cień,
i tak będzie już co dzień
bo to tak babka, o jej!
O niej marzył tyle lat!
Czymże bez niej byłby świat?
Bo to taka babka, o jej!
Z taką nudzić się? O nie, o nie!
Może spojrzy i kto wie, kto wie...
Mały spacer, kino i...
Może mu otworzysz drzwi?
Bo to taka babka, o jej!
Choćby miał wypełnić totka,
choćby nawet szef go spotkał,
nie oderwie od niej wzroku, ależ skąd!
Już dobiera w myślach słowa,
musi jej powiedzieć „kocham...”
i ten sam powtórzyć stu pokoleń błąd.
Idzie za nią niby cień,
i tak będzie już co dzień
bo to tak babka, o jej!
O niej marzył tyle lat!
Czymże bez niej byłby świat?
Bo to taka babka, o jej!
Z taką nudzić się? O nie, o nie!
Może spojrzy i kto wie, kto wie...
Mały spacer, kino i...
Może mu otworzysz drzwi?
Bo to taka babka, o jej!
Wreszcie człowiek z nią się żeni,
tak jak marzył, jest jej cieniem
i nareszcie jest szczęśliwy, albo nie.
Potem nudzi się zaczyna,
bo dziewczyna jak dziewczyna,
wreszcie jest już prawie pewien, wreszcie wie,
że za inną niby cień,
będzie chodził już co dzień,
bo to tak babka, o jej!
O niej marzył tyle lat!
Czymże bez niej byłby świat?
Bo to taka babka, o jej!
Z taką nudzić się? O nie, o nie!
Może spojrzy i kto wie, kto wie...
Mały spacer, kino i...
Może mu otworzysz drzwi?
Bo to taka babka, o jej![2]