Choćbyś morzem żeglował,
choćbyś lądem wędrował,
nie wiem jaką krainą ciekawą,
ona wezwie cię dłońmi,
sen ją w nocy przypomni
i jak dziecko zawołasz: Warszawo!
A niech zerknie, mój bracie,
księżyc na Mariensztacie
albo liść zawiruje złotawy,
niech wiatr dmuchnie od rzeki,
a już jesteś na wieki
zakochany w urodzie Warszawy!
Choćbyś morzem żeglował,
choćbyś lądem wędrował,
nie wiem jaką krainą ciekawą,
ona wezwie cię dłońmi,
sen ją w nocy przypomni
i jak dziecko zawołasz: Warszawo!
Bo to ona, wciąż ona,
nasza niezwyciężona,
promieniami okryta i sławą.
Myśli nasze wciąż o niej,
serca nasze wciąż do niej,
wszystko dla niej, dla ciebie, Warszawo![1]