Tytuł: |
Historia jednej znajomości |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1965 |
Krzysztof Turkowski opisywał w „Angorze”, jak to Francuzi i Francuzki oblegają gabinety psychoterapeutów, aby odreagować smutek wakacyjnej miłości. Po tej lekturze pomyślałem, że kiedyś prościej sobie z tym problemem radzono. Za pomocą pisania, lub słuchania stosownych piosenek. Przedwojenna młodzież miała swoją „Ty zapomnisz o letniej przygodzie (i o kochance z wakacji też)”. Młodzież big-beatowa, (a może i współczesna?) wsłuchiwała się w słowa i melodię pamiętnego przeboju Czerwonych Gitar. Oto jego historia:
Jerzy Kossela był i jest niezwykle uporządkowanym mężczyzną. Ta jego porządność w okresie Niebiesko-Czarnych, a później Czerwonych Gitar przejawiała się między innymi i w tym, że nie rozstawał się z notesem, w którym zapisywał różne pomysły. Nie tylko muzyczne, ale także na przykład organizacyjne, jakieś złote myśli, spostrzeżenia. No Panoptikum. My zostańmy jednak przy pomysłach muzycznych z notesu Jurka.
Mieszkam w Gdyni, więc nie trudno tam o widok dziewczyny spacerującej nad morzem, a ja akurat zobaczyłem taką, opowiada muzyk. Nie dość, że była bardzo ładna, to jeszcze biegł za nią pies i trzymał w pysku gazetę. Jaką, nie wiem. To mógł być tylko „Głos Wybrzeża”, albo „Gazeta Bałtycka”. Jak się później okazało, „Głos Wybrzeża”, lepiej pasował do muzyki. To „później” nastąpiło w 1965 r. przed pierwszą sesją nagraniową zespołu w Warszawie. Okazało się, że brakuje nam dwóch utworów, kontynuuje Kossela. Nasz zespół zatrzymywał się tradycyjnie w Domu Chłopa, a ja zamieszkałem w jednym pokoju z Krzyśkiem Klenczonem, żeby coś pokombinować. On miał jakieś gotowe muzyki, więc wieczorami przy gitarze próbowaliśmy zrobić z tego piosenki. No i wyciągnąłem ten mój notes z pomysłami i wydało mi się, że dobrze byłoby tę dziewczynę z psem i gazetą wmontować w jakąś historię, przecież typową dla wakacji, młodzieńczych uczuć. No i jakoś tak wyszło. W ciągu jednej nocy powstały dwie piosenki.
Nie da się ukryć, że dziś Jerzy Kossela zadowolony z tekstu za bardzo nie jest. Po pierwsze mieliśmy bardzo mało czasu, mówi, po drugie kłóciłem się z Krzyśkiem o końcówki. Ja chciałem dwusylabowe, bo są bardziej „muzyczne”, on upierał się przy jednosylabowych. Stąd ten „pies”, „szła”, „znów”, „dni”, „mi”. Ale, kto był zwracał uwagę na końcówki. Ważny był klimat. Morze, wakacje, romans. Całości dopełniało charakterystyczne, beatlesowskie „sza-la-la-la-la-la-la-la-lala-la”. Powstał jeden z największych polskich hitów wszechczasów.
I przyczyna nierozstrzygniętego do dziś sporu wśród czerwonogitarowych żon. Opowiada Jana Kras-Kossela: Każda z nich uważała, że to piosenka o niej i specjalnie dla niej napisana, a już na pewno śpiewana. Bibi Klenczonowa, twierdzi, że to przecież kompozycja Krzyśka, więc powstała z myślą o niej. Ja się droczę, że tekst napisał Jurek, więc to nasza historia, chociaż wcale tak nie było i mogę z całą pewnością powiedzieć, że ta dziewczyna z psem to nie ja. Myślę, że po prostu takie, lub podobne przygody zdarzały się, zdarzają i będą zdarzać każdych wakacji, że coś zaiskrzy, żeby opaść wraz z jesiennymi liśćmi.
Dobrze powiedziane[1].
1. |
Halber, Adam |
2. |
http://www.czerwonegitary.pl/ |