Tytuł: |
Piosenka z przedmieścia |
Autor słów: |
|
Autor muzyki: |
|
Data powstania: |
1964 |
Przystojny, szarmancki, uroczy, śpiewający „na uśmiechu”. Bożyszcze Polek w każdym wieku. Gdyby istniała wtedy lista przebojów bez trudu lokowałby na niej canzonetty i operetkowe arie. Mimo to, że były to już czasy zaawansowanego rock and rolla. Mieczysław Wojnicki.
Oto historia jednego z największych przebojów artysty:
W 1963 r. reżyser Janusz Morgenstern sposobił się do nakręcenia filmu zatytułowanego „Dwa żebra Adama”. Była to historia pewnego inżyniera, który po kilku latach pracy za granicą wraca do małego miasteczka i czekającej tam na niego żony. Po jakimś czasie śladem inżyniera pojawia się urocza Włoszka, jak się okaże także... żona naszego bohatera. Zostawmy opisywanie dalszych perypetii całej trójki, dla naszej historii ważny jest „ślad włoski” i kompozytor, który nim podążył.
Miałem już pewne doświadczenie w pisaniu muzyki filmowej, opowiada Jerzy „Dudus” Matuszkiewicz. Tyle, że pisałem do filmów krótkich, dokumentów, kreskówek, a tu Kuba (tak przyjaciele zwracają się do Janusza Morgensterna – przyp. Adam Halber) zaproponował mi poważne zadanie. Dla bohaterki Włoszki trzeba było wymyślić jakiś charakterystyczny motyw towarzyszący jej pojawianiu się na ekranie. Zebrałem więc wszystkie charakterystyczne, moim zdaniem, elementy włoskiej muzyki i napisałem coś na kształt pastiszu. Ten motyw pojawiał się w filmie w różnych wariantach. Rytmicznym, lirycznym, szerokim. W zależności od sytuacji.
Film wszedł na ekrany w 1964 r. i doprowadził do pewnego dość ważnego wydarzenia. Otóż jednym z widzów okazał się Janusz Kondratowicz. Dziennikarz, poeta, początkujący autor tekstów. Stwierdził, że ten filmowy motyw ma w sobie moc przeboju i jeśli Matuszkiewicz nada mu formę piosenki, to on jest gotowy napisać do niej tekst. Taką też brawurową propozycję złożył kompozytorowi.
Tu trzeba zauważyć, że ucho miał Janusz Kondratowicz wyczulone. To był czas popularności tak zwanej „włoszczyzny”. Włoskie piosenki nadawało Polskie Radio (w ramach popularyzacji kraju w którym rządziła zaprzyjaźniona Komunistyczna Partia Włoch), kolejną turę po Polsce odbywał zapełniający największe hale, uczący publiczność jak tańczyć twista, Marino Marini. Tak „włoszczyzna” dobrze się sprzedawała, a tu mieliśmy naszą, własnymi rękami stworzoną, „włoszczyznę”.
Pomyślałem, że napiszę o tym co mnie otacza – wspomina Janusz Kondratowicz. O młodym, niebogatym człowieku, który studiuje, czy pracuje. Dla którego przejeżdżające samochody to jest nieosiągalne niebo.
„Nie dla mnie sznur samochodów, niech dalej jadą wprost przed siebie
Nie dla mnie, bo szukam Ciebie”
Zaniosłem tekst Matuszkiewiczowi. Mieszkał wtedy w takim przytulnym mieszkanku na warszawskiej Starówce. I tam usiadł do fortepianu, przegrał całą piosenkę i wydało nam się, że naprawdę napisaliśmy „coś”.
Ówczesne procedury przewidywały, że tekst i nuty składało się Reakcji Muzycznej Polskiego Radia, którą wtedy kierował Władysław Szpilman. Odpowiednia komisja oceniała materiały i te które wydawały się atrakcyjne kierowała do nagrania. Naszą „Piosenkę z przedmieścia” oceniła pozytywnie. Nagranie miało się odbyć w Studio M-1 na ul. Myśliwickiej, orkiestrę poprowadzić Bogusław Klimczuk. A co z solistą?
Zależało nam na tym, żeby wykonawcą był ktoś bardzo popularny – opowiada Matuszkiewicz. Wojnicki odpowiadał nam z wielu względów. Po pierwsze był gwiazdą, pod drugie miał już w repertuarze kilka włoskich piosenek, po trzecie, mimo, że postrzegaliśmy go jako piosenkarza za bardzo operetkowego, wyłamywał się z obowiązującej stylistyki, już raczej młodzieżowej, to jego kultura muzyczna, wykonawcza, pełen profesjonalny warsztat gwarantowały efekt na którym nam zależało. Zresztą potem piosenka miała inne wykonania, śpiewały panie Fryderyka Elkana, Helena Majdaniec i Irena Santor, ale wykonanie Wojnickiego było najlepsze.
I rozpoczęło kariery zawodowe Janusza Kondratowicza i Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza. Otworzyło im drogę do studiów nagraniowych, list przebojów, płyt, nagrywanych przez najpopularniejszych wykonawców. Na dziesiątki lat. Zresztą nasza opowieść miała ciąg dalszy. Nazywał się „Zakochani są wśród nas” i był kolejnym, choć już ostatnim, sukcesem trójki Wojnicki-Kondratowicz-Matuszkiewicz[2].
1. |
|
2. |
Halber, Adam |
3. |
http://www.angora.pl |
4. |
http://www.tekstowo.pl |
5. |
Piosenka z przedmieścia... : melodia z filmu pod tytułem „Dwa żebra Adama” |
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Małopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007–2013.