Tytuł: |
ZCHN zbliża się |
Autor słów: |
|
Melodia: |
tradycyjna |
Data powstania: |
1992 |
Tej piosenki nie nadawały stacje radiowe, nie trafiła na listy przebojów, nie była wykonywana na koncertach. Wydana raz w 1992 r. na debiutanckiej płycie zespołu Piersi, kopiowana na dziesiątkach tysięcy kaset metodą „od kolegi” stała się kultowym przebojem, wstrząsając światem show businessu, mediów, polityki, a nawet wymiaru sprawiedliwości.
Ale też nikt, nigdy przedtem czegoś takiego nie wpuścił do publicznego obiegu.
To był rodzaj walenrodyzmu – mówi Paweł Kukiz. Jestem człowiekiem szczerze wierzącym. Mam głęboko wpojone zasady wiary, ale nagle zaczęły się dziać rzeczy, które wzbudziły mój głęboki sprzeciw i kazały protestować. Powstała partia, która jak mi się wydawało wykorzystuje moją religię do robienia polityki. Było tak irytującym robienie socjotechniki z czegoś co jest boskie, co jest sacrum, że postanowiłem prowokacyjnie zbrukać owo sacrum, żeby pokazać że oni robią to samo. Obserwowałem członków tej partii jak bratali się z moim proboszczem, jak popijali z nim, jak klepali się po plecach. Jak uważali że nic się nie stało, kiedy ten ksiądz, zresztą autentyczna postać z mojego miasta wracając pijany z Kolędy rozbił swoją toyotę na drzewie. Im to nie przeszkadzało, dla nich to był „fajny chłop” ale dla mnie ani on, ani tym bardziej oni fajni nie byli. Gardziłem nimi i chciałem cały ten układ rozwalić. Tak to był walenrodyzm.
No to już widzą Państwo jaki ładunek emocji nosił w sobie Paweł Kukiz, żeby jednak zwielokrotnić jego działanie posunął się do... prowokacji? świętokradztwa? szargania najwyższych wartości? Otóż swój tekst napisał do melodii, która towarzyszy dzieciom przystępującym do Pierwszej Komunii. Jak to się dzisiaj mówi „pojechał po bandzie” i to wszystkimi czterema kołami.
To był rozpaczliwy wybór – mówi. Jeśli chciałem ten cały układ wysadzić w powietrze, a chciałem, to musiałem sięgnąć po najbardziej wybuchowe środki. Przecież gdyby to była jakakolwiek, skomponowana melodia, to byłaby taka sobie piosenka o pijanym księdzu, nie odniosłaby takiego skutku. A tak odniosła.
Wydaje się, że już samo napisanie tej piosenki powinno rozładować uczucia Pawła Kukiza, przynieść mu ulgę. I tak trochę było, ale natura rewolucjonisty nie pozwoliła mu cieszyć się w domu misternie skonstruowaną bombą, on chciał z nią iść na komitety (choć nie wiem czy ZChN jakieś komitety miało).
Nagrywaliśmy płytę – opowiada. Długo sam z sobą dyskutowałem, czy ten utwór powinien się na niej znaleźć. Miałem obawy, czy jednak nie przekroczyłem pewnych granic. Wreszcie zdecydowałem. Co mnie do tego skłoniło? Powiem, może górnolotnie, Polska, Bóg, ojczyzna.
No to się porobiło. Sprawa dotarła do prokuratury, a tam odbyła się mniej więcej taka rozmowa:
– Dlaczego pan napisał ten tekst? – pyta pani prokurator
– To nie ja napisałem, to szatan napisał
– Jak to szatan?
– Proszę sprawdzić w ZAiKS-ie, tam nie ma mojego nazwiska, pod tekstem podpisany jest Szatan
– No i co uważa pan, że szatan chodzi po ziemi i pisze teksty?
– Przepraszam, ale właśnie obraziła pani moje uczucia religijne, podważyła pani jeden z dogmatów mojej wiary jakim jest istnienie szatana. Było tak; przez otwarte okno sfrunęła kartka, jakaś siła kazała mi przepisać znajdujące się na nim słowa.
– No i co z ta kartką?
– Spłonęła
Nie po to studiowałem prawo i administrację śmieje się Paweł Kukiz, żeby nie umieć się zabezpieczyć na taki wypadek. Po pierwsze w tekście napisane było ZCHN, a skrót od wiadomej partii pisało się ZChN, po drugie ten pomysł z szatanem. Zresztą podobny patent zastosowałem w poprzednim ustroju, kiedy zarzucono mi, że nie zgłosiłem do cenzury w Jarocinie punkowych piosenek niby obśmiewających wojsko. A ja wziąłem te teksty z legalnego wydawnictwa „Idzie wojsko i śpiewa” wydanego przez MON w 1953 r. Nic i wtedy i teraz nie mogli mi zrobić.
Nikt nie udowodnił autorowi złych intencji, wydawałoby się więc, że teraz dopiero ruszy na całego eksploatacja utworu. Nic z tego, Paweł Kukiz uważa, że wydanie na płycie tego, w istocie, protest-songu, załatwiło sprawę. Twierdzi, że piosenki nie słucha, a tym bardziej nie śpiewa. A nie jest to wcale takie łatwe, bo publiczność do dziś domaga się jej na koncertach. Jak bardzo, świadczy wydane później na koncertowej płycie Piersi, nagranie z Jarocina. Na swój sposób poruszające. Na wyraźne żądania płynące z tłumu, wokalista odmówił zaśpiewania, jak chcecie – krzyknął, zaśpiewajcie sobie sami. Gitarzysta podał tonację i wielotysięczna widownia odśpiewała tę kultową pieśń.
I to była ta reakcja, na którą liczył autor[1].
1. |
Halber, Adam |