Andrew Rose, brytyjski żeglarz,
O nim wam opowiedzieć chcę,
Zaokrętował się w Barbados
Na statek, który zwał się „Martha Jane”.
Trudno nam dziś w to uwierzyć,
Że tak okrutny mógł być los.
Tak wiele strasznych tortur przeżył
Brytyjski żeglarz Andrew Rose.
Dowodził tam kapitan Rogers,
Co wyjątkowym łotrem był.
Kompanów równych sobie dobrał
I oficerów, szuja, zrobił z nich.
Trudno nam dziś w to uwierzyć...
Z żelaznym kneblem wbitym w zęby
„Dartego orła” musiał przejść.
Słoneczny żar piekł nagie ciało,
Oficer chłostał, aż płynęła krew.
Trudno nam dziś w to uwierzyć...
Wsadzili go do beczki z wodą,
Gdzie gnił przez siedem długich dni.
Choć rycząc błagał zmiłowania,
Z pomocą nie odważył się przyjść nikt.
Trudno nam dziś w to uwierzyć...
Wam nawet brzydzę się powiedzieć,
Co Stary mu do zjedzenia dał.
Drętwieli chłopcy z przerażenia,
Niejeden blady przy relingu stał.
Trudno nam dziś w to uwierzyć...
Aż wreszcie śmierć go uwolniła
A w Liverpool już czekał sąd.
Oficerowie na wygnanie,
Kapitanowi topór głowę ściął.
Trudno nam dziś w to uwierzyć
Że tak okrutny mógł być los.
Ostatnich tortur już nie przeżył
Brytyjski żeglarz Andrew Rose.[1]
1. |
http://czteryrefy.pl/pl-fr0.html |