Andrzej Panufnik wybrał wolność

Zgłoszenie do artykułu: Andrzej Panufnik wybrał wolność

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE i ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 10 maja 2018 (Dz. U. poz. 1000), w celu wymiany informacji z zakresu polskiej pieśni i piosenki. Wymiana informacji będzie się odbywać zarówno za pośrednictwem niniejszego formularza jak i bezpośrednio, w dalszym toku spraw, redaktora bazy danych, prowadzącego korespondencję z właściwego dla niego adresu mailowego.
Administratorem danych jest Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki” z siedzibą w Krakowie przy ulicy Krakusa 7. Wszelkie dokładne informacje o tym jak zbieramy i chronimy Twoje dane uzyskasz od naszego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (iodo@bibliotekapiosenki.pl).
Wszystkim osobom, których dane są przetwarzane, przysługuje prawo do ochrony danych ich dotyczących, do kontroli przetwarzania tych danych oraz do ich uaktualniania, usunięcia jak również do uzyskiwania wszystkich informacji o przysługujących im prawach.

Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,

drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.

Nawet order od Bieruta nie uchroni

przed oskarżeniami o formalizm.

Nie pomogła również muzyka dla wojska

do propagandowych filmów.

Nawet jako wiceprezes ZKP,

też jestem trefny dla tej władzy.

Za „Warszawskie dzieci”, za kolegę Witka,

w getcie grałem z nim za kasę.

Gdy wróciłem do Warszawy po powstaniu,

nie znalazłem swych partytur w domu.

Nie spłonęły razem z całym miastem,

tylko ktoś napalił nimi w piecu.

Z dymem poszły płyty z głosem Starzyńskiego

i lutniczy warsztat taty.

Na co jednak pamięć świeża,

więc co nieco odtworzyłem z głowy.

Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,

drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.

Dla tresury swojej zgnoją lub nagrodzą

nie wiadomo jak i kiedy.

Na zachętę puszczą do Szostakowicza

i Berliner Philharmoniker.

Tam z Chaczaturianem przy wódce

chlapnąłem coś za dużo o swych planach.

Wnet dostałem prikaz, żeby grzecznie pisać

do słów Iwaszkiewicza.

Znów mnie polubili i do Chin posłali,

do samego sekretarza Mao.

Ja tam w Chinach, a tu żona z epilepsją

przy ataku topi córkę w wannie.

Próżnia w głowie, a już jest zadanie nowe.

Mam w Londynie agitować.

Nawet nie zdążyłem szepnąć o ucieczce,

a już mam na stałe ogon.

Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,

drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.

Lecz Polak potrafi. Nie upilnowali

dyrygenta Panufnika.

Z filharmonii po koncercie tylnym wyjściem,

lot z Zurychu do Londynu.

Ale była jatka! W kraju zamieszanie,

międzynarodowy skandal.

Wielki kompozytor zniknął z radia, prasy.

Wstecznie poprawiono zdjęcia.

Żona mimo epilepsji poszła w tango.

Jestem singiel na wygnaniu.

Nic nie myśleć teraz, liczy się ta chwila,

komponować, komponować.

Będzie tak jak będzie, robię to, co umiem.

Tyle ładnych jest Angielek.

Będzie tak jak będzie, robię to, co umiem.

Tyle ładnych jest Angielek.

Los to taka żmija, jednych bardziej tyka,

drugim trochę sprzyja, jak u Panufnika.[1]

Bibliografia

1. 

Ośrodek Kultury „Biblioteka Polskiej Piosenki”
Płyta: Elektryczne Gitary, Czasowniki, MTJ 2016 (sygn. F4135/CD).