Wariant 1
StrzałkaTu, w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień
Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień
Mokre rosą trawy, wypatrują dnia ciepła,
Które pierwszy promień słońca da.
Cicho potok gada, gwarzy pośród skał
O tym deszczu co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
Głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść.
Tęczą kwiatów barwny połoniny łan
Słońcem wypełniony jagodowy dzban
Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw
Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra.
Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd
Noc w zadumie kroczy, mroku ścieląc płaszcz
Wielkim wozem księżyc rusza na swój szlak
Pozłocistym sierpem gasi lampy dnia.[1]
Wariant 2
StrzałkaTu, w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień
Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień
Mokre rosną trawy, wypatrują dnia
ciepła, które pierwszy promień słońca da.
Cicho potok gada, gwarzy pośród skał
o tym deszczu co z chmury trochę wody dał
Świerki zapatrzone w horyzontu kres
głowy pragną wysoko, jak najwyżej wznieść.
Tęczą kwiatów barwny połoniny łan
słońcem wypełniony jagodowy dzban
Pachnie świeżym sianem pokos pysznych traw
Owiec dzwoneczkami cisza niebu gra.
Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd
noc w zadumie kroczy, mroku ścieląc czas
Wielkim Wozem księżyc rusza na swój szlak
pozłocistym sierpem gasi lampy dnia.[2]