Błogosławię zło na ekranie niebieskim
Mój intymny kontakt z istotą gatunku.
Widzę i osądzam, jak Stwórcy namiestnik,
Taniec śmierci, zdrady, gwałtu i rabunku.
W naturalnych barwach, w dowolnym języku,
Z dźwiękiem tak klarownym, jak klarnet Mozarta
Sięgam po wieczorną porcję krwi i krzyku
Stamtąd, gdzie akurat ginie trzystu Spartan.
Nie brak mi współczucia. Wzburzam się i wzruszam;
Stwierdzam z satysfakcją, że doznałem szoku;
Niby balon szlochu kształt zyskuje dusza
Łzawią mi paprochy uczuć w chłodnym oku.
A na co dzień, w życiu – przydarza się rzadko
Żeby rzecz, co wstrząsa – ujrzeć jak na dłoni.
A gdy już się uda świadkiem być wypadku –
Dźwięki ktoś zagłuszy, widok ktoś przysłoni.
Ekran zaś niebieski szczegóły powtarza
Krwiście bezlitosne zbliżenia w zwolnieniach,
Chociaż w każdej chwili może je wymazać
Palcem tknięty pilot – podczerwień sumienia.[1]
1. |
https://www.kaczmarski.art.pl/tworczosc/wiersze/blogoslawie-zlo/ |